Niemiecką nazwę wsi Łomnica - Lomnitz - polscy historycy zwykli stawiać jako przykład słowiańskich korzeni tych ziem, bo po niemiecku ta nazwa nic nie znaczy. Istotnie wieś jest stara, a pierwszy zapis świadczący o jej istnieniu pochodzi z 1305 roku, kiedy jeszcze panowali tu Piastowie śląscy. Niestety o dawnej przeszłości tej wsi niewiele wiemy. Pewnym jest tylko jedno. Ta wieś rozrastała się w miejscu, które zapiera dech w piersi, a przy pięknej słonecznej pogodzie sprawia wrażenie rajskiej ułudy. Wąską kotlinę nad wijącym się, bystrym strumieniem Złotej Wody, otaczają majestatyczne wzgórza Ostoi i Słodnej od południa, Gomulnika Małego od północy. Jesteśmy w środkowej części Gór Suchych, na wysokości 500-
To właśnie niezwykłe walory krajobrazowe i korzystne położenie na szlaku turystycznym spowodowały, że Łomnica w II połowie XIX wieku staje się atrakcyjną wsią letniskową. W 1885 roku było tu 91 domów. Działała gospoda w górnym młynie z 22 miejscami noclegowymi. W 1939 roku było już 9 gospód i pensjonatów, mających łącznie 71 miejsc noclegowych. Sława Łomnicy dotarła aż do Berlina jako najatrakcyjniejszej miejscowości wypoczynkowej w Górach Suchych.
Warto wiedzieć o bujnej przeszłości tej wsi, aby zrozumieć jak ciężkie czasy nastały w PRL-u, kiedy zatarte zostały wszystkie znamiona turystyczno-wypoczynkowe, a wieś z uwagi na nieopłacalność gospodarki rolnej w trudnych warunkach górskich z roku na rok chyliła się ku upadkowi.
Bieda zajrzała do Łomnicy, gdy upadło włókiennictwo w Głuszycy. Ludzie stracili miejsca pracy w przemyśle. Ale w nowych warunkach wolnorynkowych pojawiła się iskra nadziei. Jest nią powrót do dawnej funkcji wsi - rekreacyjno-wypoczynkowej.
W Łomnicy coś drgnęło. To już nie jest wieś sypiących się murów, spadających dachów, wyżłobionych kolein dróg. Dla wielu mieszczuchów okazuje się znakomitym miejscem na realizację planów budowy domków letniskowych. Znaleźli się ludzie, którzy uwierzyli w szanse rozwojowe jakie niesie ze sobą agroturystyka. Od kilkunastu lat Łomnica zimą budzi się ze snu. Ożywiają ją kawalkady samochodów jadących na wyciąg narciarski. Od kilku lat Łomnica tętni też życiem przez całą słoneczną wiosnę, lato i jesień . Stało się tak za sprawą jednego człowieka – trochę fantasty, trochę wizjonera, trochę pragmatyka, człowieka, dla którego Konstanty Ildefons Gałczyński napisał chyba strofy wiersza:
„Oto jest nasz dzień codzienny,
nasze małe budowanie,
trud uparty i niezmienny,
nieustanne kształtowanie.
Słońce wschodzi i zachodzi,
drzewa kwitną liście ronią,
my strumień rzeczywistości
kształtujemy naszą dłonią…”
Tym człowiekiem jest Jerzy Rudnicki, budowniczy i właściciel najsłynniejszego już chyba w regionie wałbrzyskim „Łowiska Pstrąga”. Rozgłos i renoma, to sprawa ostatnich lat, kiedy „Łowisko” stało się miejscem imprez gminnych Głuszycy - Festiwalów Pstrąga, Maratonów Kolarskich MTB, Turniejów Wsi, ale na sukces trzeba było zapracować, trzeba było mieć pomysł uzbrojony w upór, samozaparcie, determinację, żelazną wolę w dążeniu do osiągnięcia celu. To się wszystko dziś lekko pisze, dziś kiedy można usiąść nad majestatycznym stawem, pod drewnianym stylowym zadaszeniem, zamówić porcję smażonego pstrąga, który jeszcze chwile temu pluskał się w kanale, podkarmić okruchami dzikie kaczki, lgnące do człowieka jak gołębie na rynku krakowskim, cieszyć się ciszą, pięknem przyrody, panoramą gór i obserwować dwie połączone ze sobą, zbudowane z drewna, zadaszone hale, w których w razie deszczu lub chłodu może pomieścić się kilkaset gości. To wszystko ozdobione przeróżnymi klamotami niczym z lamusa, najdziwniejszy skansen staroci – przedmioty domowego użytku, narzędzia, maszyny, urządzenia, meble, pojazdy, wszystko co dusza zapragnie, gromadzone przez lata, ale z czasów minionych, nie znających jeszcze video i dźwięku monitora, werbalnego świata elektroniki. To się pięknie ogląda i podziwia, i rejestruje w pamięci kolejne etapy przemian, które tu nastąpiły od momentu, kiedy w pokryte rosłą trawą, szuwarami i krzewami bagna wkroczył młody i zapalczywy entuzjasta i powiedział, tutaj urządzę łowisko pstrąga. „A słowo, ciałem się stało”, choć osobiście do dziś nie mogę w to uwierzyć, tak jak nie wierzyłem wtedy i wstyd mi dziś się do tego przyznać. Warto o tym napisać, że działo się to nie tak znowu dawno, bo w roku
Napisałem o Łomnicy, o miejscu najważniejszym obok wyciągu narciarskiego – Łowisku Pstrąga, czas wreszcie napisać coś więcej o bohaterze tego reportażu. Kim jest Jerzy Rudnicki, jak to się stało, że wymyślił to wszystko i co najtrudniejsze – doprowadził do sukcesu ?
Po pierwsze - wywodzi się z pobliskich Kolc. Tam przeżył lata dzieciństwa i młodości, tam w bliskim, bezpośrednim kontakcie z przyrodą zrodziła się jego pasja – zamiłowanie do wszystkiego co żyje, co nas otacza, zwierząt domowych, ptaków, ryb. Nic więc dziwnego, że Ukończył Technikum Weterynaryjne aż w Jeleniej Górze, bo tam było najbliżej, a potem zajął się swoją profesją. Zamieszkał w centrum Głuszycy na ul. Wysokiej, podobnie jak jego kolega, sztygar, Marek Juszczak, który z Knurowa pisze o Głuszycy wzruszające wiersze. Tu znalazł miłość swego życia, założył rodzinę. Jako weterynarz miał okazję przemierzyć gminę wzdłuż i wszerz, a w głowie kiełkowała idea, która od dziecka nie dawała spokoju – zakupić teren nadający się do zagospodarowania, założyć gospodarstwo rybne, spróbować swoich sił w działalności gospodarczej. Wybór padł na Łomnicę - nieużytek ciągnący się przy drodze nad rzeką Złotą Wodą.
Bohater reportażu z niechęcią wspomina czas stracony na załatwianie formalności w gminie, w Urzędzie Rejonowym w Wałbrzychu, nie było to łatwe. Dobrze że trafił na człowieka, który do dziś jest jego alfą i omegą w sprawach projektowych i urzędowych. Inż. Marek Potępa, dobry duch dla „Łowiska Pstrąga” w Łomnicy. Wspólnie pokonali biurokratyczne bariery i po trzech latach mitręgi ruszyli z miejsca. Przez następne dwa lata grillowanie pstrąga odbywało się w małej szopie. Zanim do tego doszło trzeba było ujarzmić wodę w stawach, przekopać kanały, sprowadzić narybek. Dziś jest to 7 stawów (2 duże, 5 małych) o łącznej powierzchni
Pytam o plany na przyszłość, bo wystarczy rzucić okiem na teren rozległy obok gospodarstwa i widać, że jest to nadal niekończące się miejsce budowy. Jerzy Rudnicki odkrywa szczerze swoje zamiary i zaskakuje mnie ponownie. „Łowisko” nie jest już jego ideą-fix, tak jak było dotąd. Nie zamierza tu więcej inwestować, nie ma zresztą miejsca. W słoneczne letnie dni przyjeżdża tu setki samochodów, trzeba dla nich zostawić plac na parkowanie. W ubiegłym roku za rzeką udało się postawić zabudowanie tartaczne, gdzie własnym sumptem będzie można wykonywać roboty stolarskie. Duża część tych produktów będzie spożytkowana do nowej inwestycji. Tym razem w gminie Walim. Jerzy Rudnicki nabył tu ponad
Dziś mogę powiedzieć o sobie, że nie jestem niedowiarkiem, tak jak byłem kiedyś, gdy Jerzy Rudnicki w 1997 roku snuł marzenia o stawach rybnych. To się musi udać. Takie rzeczy się udają ludziom wyjątkowym, niespokojnym duchem, którzy pragną czegoś nowego, którzy nie spoczywają na laurach i którzy konsekwentnie zmierzają do celu.
Stanisław Michalik, „Głos Głuszycy”.
staly klijet 2009.05.11 18:26:44 IP: 91.94.156.190 | JA BYM TYLKO CHCIAł ZWRóCIC UWAGE TAKIEJ MłODEWJ KELNERCE NIE WIEM JAK ONA SIE NAZYWA TAKA BLONDYNKOA. DZIEWCZYNO MNIEJ TROCHE POWAGI I GODNOSCI BO ZACHOWUJESZ SIE STRASZNIE I JESTES BARDZO NIE MILA W STOSUNU DO KLIJETOW. TYLE |
PEJO 2009.04.19 22:11:07 IP: 213.158.196.86 | Ja osobiści już więcej tam nie pojadę, rybka jest pyszna,ale dwa razy nie będę płacić za to samo zamuwienie.Sprawa została wyjaśniona tylko mało dyskretnie,niesmacznie i zażnójąco-podobnie będzie nam smakowała ryba w tym miejscu.Tak właśnie traci się stałych klientów. |
Podziemne Miasto Osówka w Głuszycy zaprezentowało swoją ofertę na XXI targach Na Styku Kultur w Łodzi i w Czechach.
Na stoisku gminy Głuszyca w Łodzi prezentowane były walory podziemi oraz regionu. Przygotowano interaktywną wystawę, można było zobaczyć eksponaty z czasów II wojny światowej. Szczególną atrakcją przygotowaną dla zwiedzających było odnajdywanie zakopanych w ziemi metalowych przedmiotów przy użyciu wykrywacza metalu. Można było także wygrać nagrody w czasie konkursów prowadzonych na stoisku. Od pierwszego dnia stoisko Osówki cieszyło się dużym zainteresowaniem odwiedzających.
Zjednoczeni Pasją spotkali się w „ Austerii Krokus” w Rzeczce na kolejnym, comiesięcznym posiedzeniu roboczym. Tradycyjnie przedyskutowano wiele zagadnień, zmierzających do zaprezentowania walorów, zasobów oraz potencjału turystycznego Krainy Sowiogórskich Tajemnic poza jej granicami.
czytaj więcejSołectwo Witków zwyciężyło w gminnej rywalizacji wieńcowej na najładniejszy wieniec dożynkowy.
Gmina Czarny Bór wpisując się w wielowiekową tradycję oraz chcąc podziękować rolnikom za ich ciężką pracę po raz kolejny była organizatorem największych w powiecie wałbrzyskim - Gminnych Dożynek i najstarszego na Dolnym Śląsku - XI Święta Pieroga. – Tradycją jest to, że przeprowadzamy konkurs na najładniejszy wieniec dożynkowy. W tym roku formuła ta została rozszerzona o najpiękniejszy wieniec powiatowy, którego zwycięzca pojedzie na turniej wojewódzki do Strzegomia - mówił Adam Górecki, wójt gminy Czarny Bór. Imprezę poprzedziła uroczysta Msza Św. dziękczynna odprawiona przez Jego Ekscelencję Biskupa Legnickiego - ks. dr hab. Zbigniewa Kiernikowskiego. Następnie uczestnicy uroczystości w różnobarwnym korowodzie dożynkowych udali się na stadion sportowy. Po uroczystej Liturgii nastąpiła ceremonia Dzielenia Chlebem, a po niej rywalizacja wieńców dożynkowych na szczeblu gminnym i powiatowym. W gminnej rywalizacji wieńcowej zwyciężyło – sołectwo Witków otrzymując bon o wartości 1000 złotych, a dwa równorzędne wyróżnienia trafiły do sołectw: Grzędy i Jaczków. W Powiatowym Konkursie na Wieniec Dożynkowy zwycięstwo przypadło gminie Czarny Bór. Na II miejscu uplasował się Mieroszów, a na ostatniej pozycji podium Stare Bogaczowice
Początki powstawania agroturystyki w naszym kraju sięgają dziewiętnastego wieku. Już wtedy organizowano wczasy dla mieszczan, jeździli oni na wieś, by nabrać sił przez lato. Zwłaszcza zalecane były takie wczasy dla dzieci słabych i chorowitych. Zdrowe i pożywne jadło pomagało w leczeniu anemii i różnych przypadłości związanych z życiem w miastach, szczególnie gdzie działały prężnie zakłady przemysłowe, zatruwając powietrze. W okresie międzywojennym już te gospodarstwa działały w sposób bardziej zorganizowany. Powstawały różne twory i związki zrzeszające ludzi chcących przyjmować w swoich domach turystów i jak ich w tym okresie nazywano, letników. W roku tysiąc dziewięćset trzydziestym szóstym powstał Krakowski Związek Letniskowy, rok później już działał Międzykomunalny Związek Karpaty Wschodnie, Związek Letniskowy Bieszczady i Spółdzielnia Turystyczna Gromada, która działa do dziś. Po drugiej wojnie władze komunistyczne zabroniły tego typu działalności i nastąpił upadek ruchu turystycznego.
czytaj więcej
Nasz kraj ma wiele walorów turystycznych. Polska to przepiękne zakątki w różnych rejonów. Są to miejsca historyczne bądź posiadające wspaniałe okolice. Weźmy na przykład wybrzeże Bałtyku. Powstało tutaj wiele ośrodków wczasowych i gospodarstw agroturystycznych. Te drugie oferują świeże ryby i napoje regionalne, w postaci piwa warzonego w miejscowych browarach, inne polecają sery kaszubskie i tradycyjne dania. W rejonie Mazur znajdziemy gospodarstwa agroturystyczne oferujące nie tylko świeże ryby słodkowodne, ale także wczasy na łódkach i kajakach z miejscowymi atrakcjami.