Poznajmy nasze gospodarstwa agroturystyczne. Sierpnica - „Czym chata bogata” (Świerkowa 27). Lidia Stelińska, wnuczka leśniczego i zawołanego myśliwego wyniosła staropolskie tradycje kulinarne z domu.
Wie, że nie ma nic lepszego jak domowa kuchnia i proste wiejskie potrawy. Szkopuł w tym, by były one sporządzane z naturalnych produktów z własnego pola, ogrodu, stawu lub pobliskiego lasu, a więc w pełni ekologiczne. Ozdobą stołu jest barszczyk z grzybkami lub żurek na swojskim zakwasie, albo rosół z kołdunami, a do tego gołąbki , pierożki z jagodami, tradycyjny schabowy z kapustą, smażone lub wędzone ryby z własnego stawu. Miód też jest ze swojej pasieki, a pasztet domowy według trzymanej w tajemnicy receptury babuni. Goście mogą się zabawiać w zgaduj zgadulę jakie zioła i przyprawy dodają mu niepowtarzalnego smaku i zapachu.
Bo pani Lidia czerpie z bogatego zasobu ziół, w jakie obfitują tutejsze łąki pełnymi garściami. A jest jej łatwiej niż każdemu innemu zbieraczowi, bo przecież jest z zawodu farmaceutką.
- Tutejsze łąki są miodo i ziołodajne w skali niespotykanej gdzie indziej. Mało jest osób, które zdają sobie z tego sprawę - mówi p. Lidia z przekonaniem - mają one walory równe ziołom alpejskim, rosną zresztą na podobnej wysokości.
Trudno się dziwić, że w gościńcu państwa Stelińskich podaje się do każdej potrawy osobiście dobrane przez nią mieszanki ziół, a herbata pachnie melisą, zaś źródlaną wodę wzbogaca się cytryną i truskawkami.
Ale to jeszcze nie wszystko. Największą sławę przynosi gospodarzom wiejskiego domu w Sierpnicy - domowe ciasto. Tu można zjeść drożdżówkę, o jakiej się nie śniło w cukierni u Bliklego, a sernik rozpływa się w ustach. Tu do śniadania podaje się domowe konfitury, a pod wieczór karafkę nalewki z dzikiej czereśni. Wystarczy kieliszek, aby mieć niebo w ustach.
Nalewki o różnych smakach przyrządzane są przez samego, Lecha Stelińskiego, zdają się tak samo, jak serniczek pani Lidii, niepowtarzalne. Cóż, gospodarz domu jest nie tylko architektem w stanie spoczynku, ale można o nim śmiało powiedzieć, że z niejednego pieca chleb jadł i nic co ludzkie nie jest mu obce. Dom w Sierpnicy ozdobił własnoręcznie namalowanymi obrazami, stąd pokój gościnny przypomina krakowską „Jamę Michalikową”, zwłaszcza że galerię cechuje rozmaitość tematów i stylów. Do Sierpnicy trafił przypadkiem kilkanaście lat temu, mając za sobą bogate doświadczenia emigranta posierpniowego w Stanach Zjednoczonych.
„Nie głaskało mnie życie po głowie”, może śmiało powiedzieć słowami poety, bo pracował na farmie jako naganiacz bydła, potem instalował systemy słoneczne w Colorado, aż trafił do Taylorów, bogatych amerykańskich nafciarzy, stając się state managerem, czyli naszym majordomusem, zarządzającym domem.
Państwo Taylorowie mieszkali w pałacu z basenem, nasz emigrant miał własną wille i samochód. To właśnie w Stanach poznał swoją żonę, Lidię, tam też zajął się malarstwem, miał nawet wystawę w Denver. Opisała to wszystko z niezwykłą swadą Joanna Lamparska w „Słowie Polskim, Gazecie Wrocławskiej” pt. „Lidka, Leszek i rybka”…W 1992 roku jakieś licho przygnało go do Polski, tutaj zaś w Góry Sowie, gdzie zupełnie przypadkowo w Sierpnicy, wpadła mu w oko sypiąca się przydrożna chałupka drewniana o zabytkowej architekturze. Okazało się, że można ją kupić i uratować. I tak się też stało. Z Ameryki - do Sierpnicy, to przeprowadzka dość niecodzienna, ale życie lubi paradoksy. Co było powodem rezygnacji ze stosunkowo wysokiego standardu życia w Ameryce na rzecz „ sielankowej idylli” w opuszczonej wsi ? Pan Lech mówi: na pewno nie pieniądze. Powrót był zamierzony, a w 1992 roku powstały już korzystne warunki polityczne. Poza tym chałupa przypomina dworek, a Lida i Lech, jak pisze Lamparska, to zaiste „szlachecka para”. „W Ameryce było nam dobrze, ale tam powietrze i słońce nie były nasze” – oświadczają zgodnie Stelińscy. W Sierpnicy zaś choć było i jest różnie, raz lepiej, raz gorzej, ale idzie się do przodu. Pomysł z utworzeniem gospodarstwa agroturystycznego stworzył nowe perspektywy. Ułatwił kontakty z ludźmi. Gospodarze forują dom otwarty, miejsce gdzie można odpocząć, odetchnąć świeżym powietrzem, obejrzeć obrazy i rozmaite antyki, porozmawiać z biesiadnikami, posmakować „czym chata bogata”, bo taką właśnie nazwę wymyślili dla swego dworku właściciele.
A chata bogata jest czterema pokojami gościnnymi, możliwością wędkowania na rozległym, uroczym stawie, domową kuchnią, kominkiem do grillowania i wędzenia mięsa i ryb. Z chaty zaś blisko do lasu, ścieżki spacerowe w góry o bajecznych krajobrazach, niezliczone stawy rybne, sąsiedztwo mistrza ceramiki glinianej, no i wreszcie „tajemnicze podziemne miasto Osówka”, a dla wytrawniejszych turystów – szlaki piesze na Małą i Wielką Sowę - wszystko w zasięgu ręki.
Jeśli kiedyś dobre Bogi przywiodą Was w te strony zachęcam, przekroczcie gościnne progi dworku państwa Stelińskich, przyjmą z otwartymi ramionami gości poszukujących tradycji, kontaktu ze sztuką, intelektualnej refleksji, spokojnej rozmowy, domowej atmosfery. Autorka wielu książek o tajemnicach Dolnego Śląska, Joanna Lamparska, podsumowała swój artykuł jeszcze bardziej poetycko:
„Dom państwa Stelińskich jest jak wyspa, na której zapomina się o świecie na zewnątrz. Takie domy są tylko w bajkach. Trafiają do nich zagubione dusze, głodne ciepła i wiejskich pierogów. I nalewki z jarzębiny, po której ten wielki świat staje się przyjaźniejszy”.
Stanisław Michalik, „Głos Głuszycy”
Podziemne Miasto Osówka w Głuszycy zaprezentowało swoją ofertę na XXI targach Na Styku Kultur w Łodzi i w Czechach.
Na stoisku gminy Głuszyca w Łodzi prezentowane były walory podziemi oraz regionu. Przygotowano interaktywną wystawę, można było zobaczyć eksponaty z czasów II wojny światowej. Szczególną atrakcją przygotowaną dla zwiedzających było odnajdywanie zakopanych w ziemi metalowych przedmiotów przy użyciu wykrywacza metalu. Można było także wygrać nagrody w czasie konkursów prowadzonych na stoisku. Od pierwszego dnia stoisko Osówki cieszyło się dużym zainteresowaniem odwiedzających.
Zjednoczeni Pasją spotkali się w „ Austerii Krokus” w Rzeczce na kolejnym, comiesięcznym posiedzeniu roboczym. Tradycyjnie przedyskutowano wiele zagadnień, zmierzających do zaprezentowania walorów, zasobów oraz potencjału turystycznego Krainy Sowiogórskich Tajemnic poza jej granicami.
czytaj więcejSołectwo Witków zwyciężyło w gminnej rywalizacji wieńcowej na najładniejszy wieniec dożynkowy.
Gmina Czarny Bór wpisując się w wielowiekową tradycję oraz chcąc podziękować rolnikom za ich ciężką pracę po raz kolejny była organizatorem największych w powiecie wałbrzyskim - Gminnych Dożynek i najstarszego na Dolnym Śląsku - XI Święta Pieroga. – Tradycją jest to, że przeprowadzamy konkurs na najładniejszy wieniec dożynkowy. W tym roku formuła ta została rozszerzona o najpiękniejszy wieniec powiatowy, którego zwycięzca pojedzie na turniej wojewódzki do Strzegomia - mówił Adam Górecki, wójt gminy Czarny Bór. Imprezę poprzedziła uroczysta Msza Św. dziękczynna odprawiona przez Jego Ekscelencję Biskupa Legnickiego - ks. dr hab. Zbigniewa Kiernikowskiego. Następnie uczestnicy uroczystości w różnobarwnym korowodzie dożynkowych udali się na stadion sportowy. Po uroczystej Liturgii nastąpiła ceremonia Dzielenia Chlebem, a po niej rywalizacja wieńców dożynkowych na szczeblu gminnym i powiatowym. W gminnej rywalizacji wieńcowej zwyciężyło – sołectwo Witków otrzymując bon o wartości 1000 złotych, a dwa równorzędne wyróżnienia trafiły do sołectw: Grzędy i Jaczków. W Powiatowym Konkursie na Wieniec Dożynkowy zwycięstwo przypadło gminie Czarny Bór. Na II miejscu uplasował się Mieroszów, a na ostatniej pozycji podium Stare Bogaczowice
Początki powstawania agroturystyki w naszym kraju sięgają dziewiętnastego wieku. Już wtedy organizowano wczasy dla mieszczan, jeździli oni na wieś, by nabrać sił przez lato. Zwłaszcza zalecane były takie wczasy dla dzieci słabych i chorowitych. Zdrowe i pożywne jadło pomagało w leczeniu anemii i różnych przypadłości związanych z życiem w miastach, szczególnie gdzie działały prężnie zakłady przemysłowe, zatruwając powietrze. W okresie międzywojennym już te gospodarstwa działały w sposób bardziej zorganizowany. Powstawały różne twory i związki zrzeszające ludzi chcących przyjmować w swoich domach turystów i jak ich w tym okresie nazywano, letników. W roku tysiąc dziewięćset trzydziestym szóstym powstał Krakowski Związek Letniskowy, rok później już działał Międzykomunalny Związek Karpaty Wschodnie, Związek Letniskowy Bieszczady i Spółdzielnia Turystyczna Gromada, która działa do dziś. Po drugiej wojnie władze komunistyczne zabroniły tego typu działalności i nastąpił upadek ruchu turystycznego.
czytaj więcej
Nasz kraj ma wiele walorów turystycznych. Polska to przepiękne zakątki w różnych rejonów. Są to miejsca historyczne bądź posiadające wspaniałe okolice. Weźmy na przykład wybrzeże Bałtyku. Powstało tutaj wiele ośrodków wczasowych i gospodarstw agroturystycznych. Te drugie oferują świeże ryby i napoje regionalne, w postaci piwa warzonego w miejscowych browarach, inne polecają sery kaszubskie i tradycyjne dania. W rejonie Mazur znajdziemy gospodarstwa agroturystyczne oferujące nie tylko świeże ryby słodkowodne, ale także wczasy na łódkach i kajakach z miejscowymi atrakcjami.